Czy filozofia może nam jakoś pomóc w zbliżeniu się do Tego, Co Ostateczne, Nieskończone i Nieuwarunkowane, a co w ramach naszej tradycji religijnej nazywamy ?Bogiem?? Tak, ale nie w taki prosty i bezpośredni sposób, jak to się niektórym wydaje…
Nie chodzi tu bowiem o filozoficzne ?dowody? na istnienie Boga czy o filozoficzne rozważania na temat Jego natury albo relacji pomiędzy Nim a światem i ludźmi. Owszem, wszystko to może być bardzo ważne, bardzo pożyteczne i bardzo ciekawe. Tego typu rozważania nie pozwalają zdyskwalifikować Boga i religii jako przejawów jakiegoś prymitywnego irracjonalizmu.
Ostatecznie jednak filozofia, poprzez swoje radykalne, nieustępliwe, krytyczne dążenie do Absolutu, przekracza i porzuca tego typu rozważania – przekracza i porzuca samą siebie. Kluczowym momentem jest tutaj uświadomienie sobie, że Bóg jest ?większy od wszystkiego, co można pomyśleć? (Deus maior sit quam cogitari possit)[1].
Oznacza to uświadomienie sobie, że wszystkie nasze pojęcia, wszystkie nasze wyobrażenia, wszystkie nasze słowa, przy pomocy których próbujemy myśleć i mówić o Bogu są nieadekwatne. Jeśli te zawsze nieadekwatne pojęcia, wyobrażenia, słowa absolutyzujemy, twierdząc, że udało nam się w nich w pełni uchwycić i zamknąć To, Co Ostateczne, Nieskończone i Nieuwarunkowane, wówczas popadamy w idolatrię, czyli w bałwochwalczy kult tego, co jest naszym własnym wytworem i co dziedziczy po nas naszą nieostateczność, skończoność i uwarunkowanie. Aby więc zbliżyć się do Boga, być może potrzebujemy porzucić wszystkie nasze pojęcia, wszystkie nasze wyobrażenia i wszystkie nasze słowa, jakie mamy o Nim.
Ujmując to w sposób metaforyczny, żeby zbliżyć się do Boga, być może powinniśmy stanąć zupełnie sami, zupełnie nadzy na pustyni? Być może powinniśmy stanąć tak, ogołoceni, bez żadnych myśli i oczekiwań. ?Oto jestem!? ?Hineni!?[2] Czy Ktoś odpowie?
Wiedzieć więcej: Zobacz film
[1] Por. Anzelm z Canterbury, Monologion. Proslogion. Kęty 2007, s. 222.
[2] Por. Rdz 22, 1; Wj 3, 4.